Nie wolno przyjmować pojęć i języka promotorów LGBT

Od tego bowiem zależy skuteczne ich powstrzymywanie. Do Polski przyszła z Zachodu wojna kulturowa i cywilizacyjna. Wojna wyznawców nowego marksizmu ze światem chrześcijańskim w każdym aspekcie naszego życia od kołyski aż po grób. Pamiętajmy, że wszystko zaczęło się wiele lat temu w Ameryce, kiedy to amerykańskie bodaj Towarzystwo Psychiatryczne z wykazu chorób usunęło homoseksualizm. Tym samym ta stara jak świat przypadłość po raz pierwszy w nowożytnym świecie uznana została za jeden z równorzędnych stanów normalności.

Za Ameryką poszli inni i tak otworzono puszkę pandory. Wypuszczono dżina z butelki. Teraz na całym świecie zbieramy tego coraz bardziej niszczące rezultaty. Dla większej swojej skuteczności, promotorzy LGBT (na razie tylko tyle, ale w kolejce już stoi P, K, Z i N - pedofilia, kazirodztwo, zoofilia i nekrofilia, dlaczego nie) wprowadzają do publicznego obiegu nie tylko w dyskusji, ale także jako normy - zamienniki wielu dotychczasowych pojęć. I ku mojemu zdumieniu, one jak wirus infekują ludzkie myślenie w stopniu niepojętym. Kiedy praktyka niezależnie od zmiany teorii dalej udowadnia, że np. homoseksualizm nie jest przypadłością genetyczną, bo uległe mu osoby rezygnują z niego pod wpływem odpowiedniej terapii (też w Ameryce), wymyślono wytrych do nieskończoności. Szatan nauczył, że trzeba odejść od biologicznej płciowości na rzecz tzw. orientacji seksualnej. I przeraża mnie, kiedy to deprawacyjne kłamstwo słyszę bezrefleksyjnie powtarzane także w w ustach wielu dziennikarzy, publicystów, polityków i innych "specjalistów" od spraw społecznych, którzy na takim gruncie prowadzą polemikę z promotorami LGBT. Jak widać prowadzi to jedynie do powolnego, ale niestety stałego poszerzania pola zdobyczy przez tych ostatnich. Obecnie są oni konkurencyjnie skupieni także w "Wiośnie" pana Biedronia, choć jest to raczej powiew wiosny z piekła rodem.

Jednym z najważniejszych dla promotorów LGBT kłamstw, jakim się oni posługują, jest również ustawienie ich działalności jako walki ofiar z rzekomą wobec nich nietolerancją, nierównością i przemocą. A my w imię tolerancji i równości pozwalamy im na coraz bardziej wyuzdane hucpy i spełniamy niebezpieczne żądania. Z promotorami dzisiejszego LGBT zaczniemy wygrywać dopiero wówczas, kiedy słowom i czynom przywrócimy ich właściwe znaczenie. Jeżeli na ich słowa o orientacji seksualnej odpowiemy, że jest to kłamstwo, bo prawdą jest biologiczne rozróżnienie tylko dwóch płci, że osoby żyjące pod szyldem LGBT poddane terapii z powrotem stają się jak inni. To musi być konsekwentnie robione w każdej audycji telewizyjnej, w każdej publikacji. Tak trzeba mówić w szkole dzieciom właśnie i wszędzie indziej. Jednocześnie zdrowe państwo nie może pozwalać, aby pojęcia i kłamstwa promotorów LGBT wprowadzać do publicznej dyskusji oraz jako prawne zasady do życia społecznego. Chrześcijaninowi nie wolno się godzić na nic, co nie jest zgodne z prawem naturalnym i Biblią, bez potrzeby wdawania się w drobiazgowe dyskusje, w których wielu ludzi nie umie sobie dobrze radzić w polemice z dobrze wytresowanymi promotorami LGBT. Jak ze świadkami Jehowy. Chrześcijanie zamiast grzęznąć w bagnie jałowego i opartego na kłamstwach sporu, mają trzymać się wyłącznie pryncypiów podstawowego rozróżnienia dobra i zła. Trzeba dowodzić, że zwolennicy LGBT nie są ofiarami w Polsce, ale pod szyldem kłamliwej propagandy domagają się przywilei. Mówiąc tolerancja im nie chodzi o tolerancję, bo ją mają, ale o akceptację, a to jest już coś, na co zgody być nie musi i nie może. Mówiąc równość chodzi im o uzyskanie wyróżniającego od innych przywileju, bo jako ludzie taką równość posiadają jak wszyscy inni obywatele Rzeczypospolitej. Róbmy tylko to, co jest moralnie słuszne, a nigdy nie popełnimy błędu.

Katowice, 10.03.2019 Andrzej Rozpłochowski